Mija tydzień od naszego wyjazdu do Lublina, napięcie opadło, więc to jest chyba dobry moment, by usiąść i na spokojnie podsumować nasze występy z zeszłego tygodnia. Układ gier był taki sam jak w zeszłym roku - pierwszy mecz z STH Siedlce, kolejny z LHT Lublin. Tym razem jednak gospodarze ustawili grafik tak, byśmy mieli mecz przerwy, za co należą im się podziękowania. Wstaliśmy z łóżek ok. godz. 5 rano i w dobrych nastrojach wyruszyliśmy na ul. 11 listopada, skąd po godz. 6 odjechaliśmy autokarem firmy Ibatur w kierunku Lublina.
Do meczu z STH przystąpiliśmy w zdecydowanie mocniejszym składzie niż w zeszłym roku. Po naszej stronie najbardziej brakowało kluczowego defensora Gabriela Zimnocha, który dwa tygodnie wcześniej na turnieju w Białymstoku skręcił kostkę. Do Lublina nie mógł również pojechać z przyczyn pozasportowych Stefan Soszka, brakowało także naszego bramkarza Michała Kuleszy, którego zastąpili Krzysiek Gutkowski oraz nasz nowy zawodnik z Białorusi, Alex Kantsevich. Do ostatniego dnia niepewny był występ Adama Wojciuli, który dwa tygodnie wcześniej po starciu z Vladimírem Búřilem miał zbite żebra. Ostatecznie wystąpił w turnieju, by pomóc drużynie. Do składu po kontuzji wrócił nasz kapitan Wojtek Wołosewicz, warto również wspomnieć, że był z nami nasz najlepiej punktujący zawodnik oraz król strzelców z zeszłego sezonu, Henrik Carlson. W takim składzie nie było innej opcji, żeby nie wygrać meczu z siedlecką drużyną.
Adam Wojciula #12 grał w Lublinie ze stłuczonymi żebrami
Foto: Jakub Jarosz
Pierwsza tercja była popisem skutecznej gry w naszym wykonaniu - wygrywać 6:1 po 20 minutach z Siedlcami nie zdarzyło nam się chyba nigdy w historii. Niestety po tak piorunującym początku przyszedł moment rozluźnienia. Na polecenie trenera zmieniliśmy taktykę na bardziej defensywną, by nie forsować tempa i utrzymać się przy krążku. Każdy z nas wiedział, że w tym momencie zwycięstwo z STH jest oczywistością, a my przyjechaliśmy do Lublina po to, by przede wszystkim wygrać z LHT. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Kolejne 20 minut to więcej walki, niedokładnych zagrań z naszej strony i momentami chaos podczas dokonywania zmian. Druga tercja skończyła się wynikiem 1:1, a nasz styl gry mocno różnił się od prezentowanego w pierwszej odsłonie meczu i stwierdzając krótko - pozostawiał wiele do życzenia. Na tablicy wyników było 7:2, ale wiedzieliśmy że koniecznie trzeba poprawić rozegranie, bo z Lublinem nie możemy tak grać.
Wskazówki trenera w przerwie meczu z STH Siedlce
Foto: Jakub Jarosz
Ostatnia tercja rozpoczęła się od szybkiej straty bramki przez naszą drużynę. Po kolejnej minucie STH dołożyło następną bramkę i zrobiło się 7:4. Nie ma co ukrywać, graliśmy nieudolnie, ale prawdą jest też fakt, że trener mocno rotował składem i próbował różnych rozwiązań, by dać odpocząć naszym kluczowym zawodnikom. Ostatecznie wynik meczu na 7:5 ustalił zawodnik z Siedlec, Adrian Krzymowski. Spotkanie wygraliśmy bez większych trudności, ale trzecią tercję przegraliśmy w fatalnym stylu 3:0 i każdy wiedział, że z Lublinem taka gra po prostu nie przejdzie. Podeszliśmy do tego na luzie, bo nie było czasu na szczegółowe analizy. Najważniejszym celem były 3 punkty, co zagwarantowaliśmy sobie w zasadzie po 20 minutach gry. Nikt nie rozpamiętywał nieudanych dwóch tercji z STH, chociaż trzeba przyznać, że klasowa drużyna nie może sobie pozwolić na roztrwonienie tak dużej przewagi. Po końcowym gwizdku zaczęliśmy się koncentrować na meczu z LHT.
Większą część meczu utrzymywał się wynik 1:7 dla Husarii. Ostatecznie zawodnicy z Siedlec zdołali strzelić nam jeszcze 4 bramki
Foto: Jakub Jarosz
O godz. 14:15 wyszliśmy na taflę, by skrzyżować kije z faworytem do wygrania całej ligi, czyli LHT Lublin. Z rywalami znamy się bardzo dobrze, doskonale wiemy o swoich słabych i mocnych stronach. Oni są pewni, że mogą z nami wygrać i my wiemy, że też możemy ich ograć. Od początku spotkania widać było ogromny szacunek z obydwu stron. Nikt nie chciał popełnić błędu, graliśmy wolno, ale dokładnie. Identyczny hokej prezentował LHT. Po kilku spokojnych minutach spotkanie zaczęło się rozkręcać. W piątej minucie pierwszą karę otrzymał zawodnik gospodarzy. Graliśmy w przewadze, ale nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Minęły dwie minuty i kolejny raz dostaliśmy szansę gry z przewagą jednego zawodnika. Znowu nie udało się otworzyć wyniku spotkania. Mecz mógł się wszystkim podobać, obydwie drużyny grały bardzo dobry hokej. Nikt nie popełniał błędów, obydwie strony stwarzały sobie okazje do zdobycia bramki, ale golkiperzy udanie interweniowali. Pozwolę sobie stwierdzić, że nieznacznie większą przewagę w tej tercji mieliśmy my. Niestety nie potrafiliśmy sfinalizować swoich dogodnych sytuacji, a w meczu z taką drużyną trzeba umieć wykorzystać potknięcie przeciwnika, inaczej może się to zemścić. Ostatecznie zawodnicy z Lublina lądowali czterokrotnie w pierwszej tercji na ławkach kar. Żadnej z gier w przewadze nie potrafiliśmy wykorzystać, a tercja zakończyła się wynikiem 0:0. Graliśmy czysto i skutecznie w obronie, pierwszą karę dwóch minut nasz zawodnik otrzymał dopiero w 20 minucie spotkania tuż przed końcem pierwszej tercji. Mecz był pod kontrolą, należało tylko poprawić grę w przewadze, bo wiedzieliśmy, że kolejne szanse na pewno się pojawią, przy tak grającej drużynie LHT. Generalnie graliśmy bardzo skoncentrowani, a poprzednie dwie tercje z STH były efektem rozluźnienia. Absolutnie nic nie zapowiadało katastrofy, która nastąpiła w drugiej tercji.
Lubelskie trio, które napędzało ataki - od lewej Jakub Stworowski #7, Oleh Komarchev #13, Artem Letiuk #3
Foto: Jakub Jarosz
Grę w osłabieniu na początku drugiej tercji udało się wybronić. Niestety w 22 minucie spotkania LHT cieszyło się z uzyskania prowadzenia. Z zamieszania pod naszą bramką skorzystał dobrze nam znany Artem Letiuk. My graliśmy dalej swoje, nikt nie pękał po stracie jednej bramki. Gra dalej była wyrównana, z przodu dwoił się i troił Henrik z Adamem, mieliśmy swoje dobre szanse, ale kolejna bramka znowu padła dla Lublina. Było 2:0, więc jeszcze nic straconego, nie z takich problemów udawało się wychodzić. Każdy wierzył, że losy spotkania są jeszcze do odwrócenia, bo mieliśmy świadomość, że nie gramy źle. Trzecią bramkę straciliśmy po koronkowej akcji chyba trzech najlepszych tego dnia zawodników z Lublina. Jakub Stworowski podał do Letiuka, a ten odegrał do nowego nabytku Lublinian, grającego z nr 13 Oleha Komarcheva, który wykończył akcję pięknym strzałem. Nasi obrońcy i bramkarz nie zdążyli zareagować. Na domiar złego kilkadziesiąt sekund później po wznowieniu gry fatalny błąd popełnił nasz obrońca podając krążek wprost do zawodnika gospodarzy i ten skorzystał z prezentu wykańczając akcję sam na sam z Krzyśkiem Gutkowskim. Było 4:0, w ciągu minuty otrzymaliśmy dwa mocne ciosy i szanse na uzyskanie korzystnego rezultatu się oddaliły. Tercja zakończyła się rezultatem 5:0. Po fantastycznej indywidualnej akcji wynik podwyższył Komarchev. Solidnie zbudowany i dobrze jeżdżący na łyżwach Ukrainiec robił tego dnia zdecydowaną różnicę na lodzie na korzyść gospodarzy. Sytuacje bramkowe dla naszej drużyny wciąż się pojawiały, sam Henrik miał kilka znakomitych okazji do zdobycia bramki, ale tego dnia po prostu bramkarz LHT grał świetne zawody. Nastroje nie były najlepsze, ale nawet w obliczu takiej niemocy kapitan zagrzewał nas do boju. Nie wszystko było jeszcze stracone. Nawet przy tak niekorzystnym rezultacie można było pokusić się o strzelenie 2-3 bramek, by poprawić wynik.
Kapitan Wojtek Wołosewicz (na zdjęciu w żółtych rękawicach) zagrzewa do walki przed ostatnią tercją meczu z LHT
Foto: Jakub Jarosz
Trzecia tercja to był już popis agresywnej gry ze strony Lublina. Zawodnicy LHT robili wszystko, by wybić nam z głów myśli o odrabianiu strat. W zasadzie od początku do końca graliśmy z przewagą 1 lub 2 zawodników. Niestety udało się nam wykorzystać tylko jedną z przewag. W 46 minucie po szybkim rozegraniu z linii niebieskiej mocno i celnie uderzył niezawodny w takich sytuacjach Mateusz Jasiński dając nam pierwszą, jakże wymęczoną bramkę. Zawodnicy LHT nic sobie z tego nie zrobili, dalej otrzymywali kolejne wykluczenia. Po jednym z takich zagrań na bandę rzucony został Marek Stankiewicz i przez pewien czas nie podnosił się z tafli. Wydawało się, że stało się coś poważnego i na lodzie pojawił się ratownik medyczny. Po chwili okazało się, że wszystko jest OK, nasz zawodnik wstał o własnych siłach i zjechał do boksu. Po tym zdarzeniu zrobiliśmy się bardziej nerwowi, co tylko dodatkowo przeszkodziło w skutecznym odrabianiu strat. Pod koniec meczu złapaliśmy trzy niepotrzebne kary dwuminutowe, z których jedną wykorzystało LHT. Szósty raz krążek z siatki wyciągał Krzysiek, gdy po kontrze naszą bramkę z prawej strony objechał zawodnik gospodarzy, wykładając krążek do nadjeżdżającego, niepilnowanego kolegi. "Gutek" był jeszcze przy drugim słupku i nie zdążył się przesunąć, a obrońcy nie pokryli strzelca. Wynik na 7:1 kilka sekund przed końcem meczu ustalił Stworowski. Tym samym bardzo wysoko przegraliśmy niezwykle istotny mecz, który za kilka miesięcy może decydować o układzie w górnej części tabeli.
Mateusz Jasiński #27 strzelił jedyną bramkę dla Husarii Białystok w meczu z LHT Lublin
Foto: Jakub Jarosz
Podsumowując wyjazd do Lublina nikt z nas nie powinien być zadowolony. Wygraliśmy spotkanie z STH Siedlce w chimerycznym stylu i ponieśliśmy porażkę z faworytem rozgrywek, na której rozmiar chyba nie zasłużyliśmy. Jedni obserwatorzy stwierdzą, że jak to w sporcie bywa, zabrakło nam odrobinę szczęścia, inni powiedzą, że zagraliśmy słabo w obronie. Prawda jest jak zwykle gdzieś po środku. Fakt, w meczu z Lublinem mieliśmy sporego pecha w ataku, przy odrobinie farta wynik mógłby być kompletnie inny z większą korzyścią dla nas. Z drugiej jednak strony przeciwnik wykorzystał w zasadzie wszystkie nasze błędy. Za praktycznie każdą wpadkę byliśmy surowo karceni. Nieupilnowanie zawodników rywala w okolicach pola bramkowego, brak krycia przez naszych napastników obrońców przeciwnika na linii niebieskiej podczas gry w tercji obronnej - to są mankamenty, nad którymi musimy pracować i które trzeba wyeliminować. Warto byłoby też chyba poćwiczyć pracę na bramkarzu drużyny przeciwnej, co w znaczny sposób utrudniłoby mu interwencje i wprowadziło trochę zamieszania pod bramką rywala. Na plus na pewno trzeba zaliczyć stosunkowo czystą grę i brak zapadających w pamięć głupich kar. Warto pochwalić zawodników za zaangażowanie - w meczu z Lublinem graliśmy na dwie piątki, chłopaki dali z siebie wszystko co mieli i zostawili mnóstwo zdrowia. Brawa w szczególności dla Adama Wojciuli, który zagrał z kontuzją i stanowił jak zwykle o sile ataku naszej drużyny (m.in. bramka i 2 asysty w meczu z STH). Do kolejnego turnieju zostaje prawie dwa miesiące. Nie pozostaje nic innego, jak ciężko trenować, wyeliminować mankamenty i dalej walczyć o zwycięstwa w lidze. Niestety wynik 7:1 z Lublinem nie jest dobrą wiadomością. Przy hipotetycznym założeniu, że obie drużyny wygrają do końca wszystkie swoje mecze, to w ostatnim meczu żeby zrównać się punktami musielibyśmy pokonać u siebie LHT co najmniej 6:0, co przy obecnej grze drużyny lubelskiej będzie chyba niemożliwe do osiągnięcia. Do końca sezonu jest jednak jeszcze daleko i trzeba wpierw skupić się na przygotowaniach do kolejnego turnieju, który 28-29 stycznia 2017 r. odbędzie się na pięknym lodowisku w Trokach na Litwie. Aby dalej liczyć się w walce o tytuł, na co niewątpliwie nas stać, nie możemy pozwolić sobie już na żadną stratę punktów.
Wyniki II Turnieju północno-wschodniego okręgu II Ligi PZHL (Lublin, 3.12.2016r):
LHT Lublin - Legion Warszawa 9:2 (3:0, 3:1, 3:1)
STH Siedlce - Husaria Białystok 5:7 (1:6, 1:1, 3:0)
Bramki:
0:1 - Jasiński (Wołosewicz)
1:1 - Mikołajczuk (Marciszewski)
1:2 - Carlson (Jasiński, Sosnowski)
1:3 - Carlson (Prochacki)
1:4 - Zimnoch B. (Prochacki)
1:5 - Pachocki T. (Wojciula)
1:6 - Pachocki T. (Carlson, Zimnoch B.)
1:7 - Wojciula
2:7 - Krzymowski (Jakimiak)
3:7 - Jakimiak (Krzymowski, Mikołajczuk)
4:7 - Mikołajczuk
5:7 - Krzymowski (Komorowski)
Kary STH: 2 min.
Kary Husaria: 12 min.
STH Siedlce - Legion Warszawa 4:8 (0:1, 0:2, 4:5)
LHT Lublin - Husaria Białystok 7:1 (0:0, 5:0, 2:1)
Bramki:
1:0 - Letiuk (Zgierski, Udot)
2:0 - Szymczyk (Rostkowski)
3:0 - Komarchev (Letiuk, Stworowski Jakub)
4:0 - Rostkowski
5:0 - Komarchev
5:1 - Jasiński (T. Pachocki)
6:1 - Walczewski (Udot)
7:1 - Stworowski Jakub (Udot, Letiuk)
Kary LHT: 32 min.
Kary Husaria: 8 min.
Sędziowie: Paweł Meszyński, Kajetan Millati